Moja fascynacja torebkami i misiami trwa od wielu lat. Ciągle coś przybywało do kolekcji. I nastał taki moment, że zbiory nie mieściły się w mieszkaniu. Efektem takiego nadmiaru przedmiotów kolekcjonerskich jest utworzenie tego Muzeum. Kolekcjonując torebki i misie mniej zwracam uwagę na materiał, z jakiego są wykonane, stopień zużycia i cenę, a bardziej interesują mnie losy poprzednich użytkowników tych przedmiotów.
Torebka, jako stały dodatek, trwa przy kobiecie od wieków. W ostatnich latach coraz częściej staje się dziełem sztuki użytkowej. W moich zbiorach posiadam eksponaty zróżnicowane pod względem materiałów, kształtów, wielkości. Bogactwo wzorów jest równie interesujące, jak i dzieje kobiet, które nosiły te torebki. Eksponaty i ich poprzednie właścicielki bywały na balach, pielgrzymkach, wycieczkach, pogrzebach, wizytach, w pracy, w kościele.
Ciekawe są okoliczności, w jakich zostały zakupione. Niektóre torebki kryją w swojej podszewkowej pamięci ślady szminek, pudrów, lakierów i długopisów, resztki dziecięcych ciasteczek, tabletki, cukierki, piasek pustyni, skorupki nadmorskich muszelek, skasowane bilety, zasuszone kasztany, strzępy ważnych notatek, zapisane adresy i numery telefonów…
Misie z muzealnej ekspozycji gdzieś - kiedyś bywały z dziećmi – w szpitalach, w domach, na spacerach. Teraz, po przyszyciu łapek, zacerowaniu brzuszków i doklejeniu oczek spokojnie siedzą na półkach. Czasami dzieci odwiedzające muzeum urządzają im śniadanko na trawie, przytulają je, drapią za uszkiem i pod pyszczkiem…
Jestem pewna, że obejrzenie muzealnej kolekcji przyczyni się do refleksji nad historią torebki i pluszowego misia…